Craigside – Dwór genialnego wynalazcy oraz graniczne fortece Dunstanburgh i Alnwick

Tym razem chciałabym na chwile oderwać się od podróży po Kornwalii i opowiedzieć wam o bardzo ciekawym miejscu do którego trafiłam wczesna wiosna tego roku. W tym roku, jak pewnie wielu z Was wie wiosna przyszła naprawdę późno, jeszcze w Wielkanoc i długo po niej zimno i deszcz nie chciały odpuścić. Nie mogąc już usiedzieć w czterech ścianach i pomimo paskudnej pogody w kwietniowy, wielkanocny Bank Holiday spakowałam walizkę i wraz z mężem pojechaliśmy do Northumberland, regionu leżącego na północy Anglii.
Dlaczego tam? Bo region ten zresztą jak prawie każdy ma wiele do zaoferowania turystom.
Niedaleko miasteczka Rothbury pośród lasów iglastych i krzewów rododendronów stoi Cragside; wiktoriańska posiadłość, będąca, chyba mogę ją tak nazwać, eklektycznym dworem szalonego naukowca 😊. Naukowcem tym był William Armstrong, który później został utytułowany pierwszym baronem Armstrong.

Bajkowy dom powstał jako rezultat kilku etapów rozbudowy stojącej tu chatki łowieckiej.
Skąd Armstrong miał środki na stworzenie tej potężnej posiadłości? Otóż młody William Armstrong nie był spadkobiercą fortuny ani nie należał do książęcego rodu. Kształcony na radce prawnego zbudował, zamiast iść obraną ścieżką kariery, potężną firmę zbrojeniowa Armstrong Whitworth. Dostarczał broń oraz statki wojenne armii japońskiej i angielskiej.
Przemysłowy magnat, filantrop i wynalazca dźwigu hydraulicznego i armaty; Armstrong był naukowcem amatorem, fascynował się mechaniką i prądem elektrycznym.
Jego dom wypełniony jest nowinkami technicznymi które miały ułatwić codzienne życie właścicieli i służby. Na terenie posiadłości, Armstrong zbudował zapory i stworzył pięć nowych jezior stanowiących źródło wody dla pierwszej na świecie elektrowni wodnej której sercem było dynamo firmy Siemens. Generatory, które zapewniły moc dla budynków gospodarczych, były stale rozbudowywane i ulepszane, aby sprostać rosnącym wymaganiom elektrycznym domu. Naukowiec zainstalował również silnik hydrauliczny. W 2014 roku jako cześć rewitalizacji systemu zamontowano 17-metrową śrubę Archimedesa która dostarcza 10 procent zapotrzebowania posiadłości na energie elektryczną. W 1887 r. Armstrong jako pierwszy inżynier i naukowiec, został nobilitowany do godności lorda Armstronga.

Cragside to pierwszy dom na świecie, który jest oświetlany przez energię elektryczną pochodzącą z energii wodnej. Wykorzystanie energii elektrycznej do zasilania domowych urządzeń i systemów wewnętrznych sprawiło, że Cragside jest pionierem automatyki domowej; Jako jedna z pierwszych prywatnych rezydencji ma odkurzacz i pralkę, wyposażono go w centralne ogrzewanie, bieżącą wodę, łaźnie turecką, elektryczny alarm przeciwpożarowy a na zewnątrz stały najprawdziwsze hydranty. Wynalazca używał swoich umiejętności inżynieryjnych do rozwiązywania praktycznych problemów domu przez instalowanie gadżetów ułatwiających prace służącym. Armstrong wymyślił i zbudował wczesną wersje zmywarki i i hydroelektryczny rożen obracający mięso w pobliżu ognia; siłą wody za pomocą mechanizmu turbiny Młynu Barker’a. Jednym z ciekawszych urządzeń jest zainstalowany w piwnicy podnośnik hydrauliczny unoszący windę z której korzystali służący np do przewożenia węgla do kominków. Winda jeździła na drugie piętro – 9 metrów w górę. Windę zawieszono na łańcuchu,poruszała się dzięki ruchom siłowników. Ciśnienie wody wypychało tłoczysko i przeciągało łańcuch przez krążki podnosząc windę. 

Konserwatorium zawierało system samozapylania dla roślin doniczkowych, które obracały się na obrotowych stojakach zasilanych wodą. Wprowadzono telefonię, zarówno między pokojami w domu, jak i między domem a innymi budynkami w posiadłości a to wszystko w majątku z połowy XIX wieku. Dom był bardzo nowoczesny jak na czasy w których powstał. Wszystkie wspomniane urządzenia można zobaczyć zwiedzając posiadłość. 

Pierwotny budynek był jak już wspomniałam, małą chatą łowiecką, ale w 1869 roku właściciel zatrudnił architekta który go przebudował. Prace trwały w dwóch fazach i w przeciągu 13 lat powstał jeden z najpiękniejszych angielskich domów mieszkalnych.
Armstrong wypełnił dom znaczącą kolekcją dzieł sztuki; on i jego żona byli patronami wielu XIX-wiecznych brytyjskich artystów.

Cragside stał się integralną częścią operacji handlowych Armstronga: honorowi goście pod dachem Armstronga, w tym Szach Persji, król Syjamu i dwóch przyszłych premierów Japonii, byli także klientami jego komercyjnych przedsięwzięć. Magnat prowadził również interesy z Wielkim Księciem Afganistanu i gościł niemieckich dygnitarzy.

Lord Armstrong miał szczególnie silne związki z Japonią. Biznesmen dostarczał statki wojenne Japonii przez wiele lat, pokój na zdjęciu powyżej jest hołdem złożonym Yorisada Tokugawa – wujkowi cesarzowej Japonii. W pokoju znajduje się wiele podarków i pamiątek po jego przyjaźni z rodzina Tokugawa

Armstrong i jego żona wiedli życie pełne bogactwa i przepychu i to nie dzięki przynależności do wielkiego rodu a dzięki genialnemu umysłowi naukowca.

Po śmierci Armstronga w 1900 roku jego spadkobiercy walczyli o utrzymanie domu i majątku. Baron nie miał dzieci a posiadłość odziedziczył jego bratanek. On i kolejni spadkobiercy zadłużyli posiadłość. W 1910 roku wyprzedano kolekcję dzieł Armstronga i pojawiły się plany na budowę osiedla na terenie posiadłości. Ostatecznie dom przejął National Trust (Jedna z dwóch pozarządowych organizacji zajmująca się ochroną zabytków i przyrody w Anglii, Walii i Irlandii Północnej)

Dom Armstronga to bajkowy, romantyczny pałac, wypełniony po brzegi wspaniałymi meblami i dziełami sztuki. Jego skomplikowany układ pomieszczeń jest wynikiem kolejnych faz rozbudowy. Awangardowy jak na swoje czasy budynek powstał w odrodzonym stylu Tudorów.

Łazienkę wyposażono w nowoczesne jak na tamte czasy rozwiązania sanitarne. Była tam wanna z bieżąca ciepłą i zimną wodą oraz toaleta, a nawet bidet.

Długi korytarz zwany galerią pierwotnie tworzył salę muzeum Armstronga, a z niego schody prowadziły do obserwatorium w wieży. Później, pokój utworzył procesyjną trasę do nowo powstałego salonu i został przekształcony w galerię obrazów i rzeźb. Jego oświetlenie to kolejny dowód technicznej pomysłowości Armstronga. Wyposażony w dwanaście lamp sufit mógł zostać uzupełniony o kolejne osiem lamp zasilanych prądem elektrycznym przekazywanym z lamp w jadalni, gdy nie były już potrzebne.

Salon to ostatni i najwspanialszy dodatek do budynku.  Ukończono go tuż przed wizytą księcia i księżnej Walii i używano jako sale bankietową podczas ich wizyty. Pomieszczenie jest zakończone olbrzymim, ważącym 10 ton marmurowym kominkiem. W sali wiszą jedne z najpiękniejszych obrazów z kolekcji Armstronga.

Gdyby nie to ze wiele pomieszczeń jest niedostępne, można by błądzić po tych klatkach schodowych i korytarzach znacznie dłużej i odkrywać coraz to ciekawsze części domu. Niestety po obejrzeniu kilkunastu najważniejszych pomieszczeń zwiedzanie domu trzeba zakończyć.

Po obejrzeniu domu poszliśmy na spacer po lesie i ogrodach otaczających posiadłość szlakiem prowadzącym do elektrowni oraz szlakiem Armstrong Trail.

Ogrody słyną z rododendronów i najlepiej jest tu przyjechać na przełomie kwietnia, maja, kiedy są one w pełnym rozkwicie. Rozległy park pełen potężnych drzew znajdujący się poniżej posiadłości to tylko fragment gigantycznej posiadłości.

Kiedy będziecie kupować bilet (przy wjeździe na teren posiadłości) dostaniecie mapkę pokazująca rozległość terenu i sugerowane szlaki które możecie pokonać pieszo lub samochodem. Tę samą mapkę możecie sobie wydrukować/ściągnąć ze strony https://www.nationaltrust.org.uk/documents/maps/1431729756412-cragside.pdf
Samochodem możecie objechać całą posiadłość 6 milowym szlakiem zaznaczonym na mapce na czerwono. Jeśli lubicie wędrówki czeka na was 40 mil szlaków i oznakowanych ścieżek.
My z uwagi na przeraźliwe zimno zdecydowaliśmy się na objechanie terenu samochodem. Po drodze widzieliśmy lasy rododendronów ciągnące się aż po horyzont, jeziorka i piękne tereny które w lecie lub późną wiosną idealnie nadają się na piknik. W tym celu w wielu miejscach postawiono nawet drewniane stoły i ławki. Niestety grillowanie nie jest dozwolone. Zauważyłam że przygotowano też wiele atrakcji dla dzieci.
Tym razem niestety nie udało nam się zobaczyć kwitnących rododendronów jednak mamy nadzieje że kiedyś wrócimy tu specjalnie kiedy kwitną, co i wam polecam.

Będąc w Northhumberland nie można pominąć miasta Alnwick i jednego z najznamienitszych angielskich zamczysk. Alnwick stoi w sercu niewielkiego miasteczka o tej samej nazwie oddalonego od Cragside około 20 minut jazdy samochodem.

Fortece zbudowano po podboju Normandii, kilkakrotnie odnawiano i przebudowywano. Zamek składa się z dwóch głównych pierścieni budynków a jego blanki wieńczą rzeźby rycerzy i  mieszczan z około 1300 roku. Pierwsze zabudowania powstały w XI wieku a od XIII wieku zamek jest własnością rodziny Percy, hrabiów i późniejszych książąt Northumberland. Zamek brał udział w wielu zbrojnych walkach, kilkakrotnie podbity przechodził z rąk do rąk. Henry Percy oraz później jego syn przebudował kamienny zamek, przekształcając Alnwick w potężną fortecę na anglo-szkockiej granicy. Rodzina Percy była w tamtych czasach potężną magnaterią w północnej Anglii. Henry Percy, pierwszy hrabia Northumberland współuczestniczył w detronizacji króla Richarda II oraz wystąpił przeciw późniejszemu królowi Henry IV.

Zamek jest zimową rezydencją obecnego księcia i jego rodziny. Po zamku Windsor jest drugim co do wielkości zamieszkałym zamkiem w Anglii.

Miłośnicy ksiażek J. K. Rowling nie mogą pominąć wizyty w tym zamku gdyż to właśnie na zielonych trawnikach we wnętrzu twierdzy kręcono sceny do filmów o Harrym Poterze, zamek imitował Hogwart.

Jeśli chcecie zwiedzić twierdzę to warto kupić bilety przez internet na stronie https://www.alnwickcastle.com/booking . Dzięki temu dostaniecie 10 % zniżki i za osobę dorosłą zapłacicie około 14 funtów ( w sezonie zimowym zamek jest zamknięty, pierwszych gości powita dopiero pod koniec marca 2019). W Alnwick znajduje się też ogród który można odwiedzić przy okazji zwiedzania zamku. Jest on oddzielną atrakcją turystyczną ale na wspomnianej stronie internetowej można kupić łączone bilety do obu atrakcji w lepszej cenie. Niestety tegoroczna wczesna wiosna nie sprzyjała przyrodzie więc pominęliśmy jego zwiedzanie, dlatego nie mogę napisać wam czy warto do niego zaglądnąć. Dla tych którzy chcą zobaczyć zamek ale niekoniecznie wchodzić do środka podpowiadam że wspaniały widok na twierdzę rozciąga się z przeciwległego brzegu rzeki płynącej u podnóży miasteczka. Wystarczy dojść do wejścia głównego na zamek i iść wzdłuż murów w dół ulicą aż do kamiennego mostu.

Tuz za ogrodami Alnwick jest kolejne miejsce z skąd także możecie oglądnąć zamek widoczny tu z innej strony. Podążajcie wzdłuż murów ogrodu aż po lewej stronie zobaczycie duży zielony teren i bramkę. Po przejściu kilkunastu metrów pojawi się taki widok

 

A to już Craster, leżąca niedaleko od Alnwick osada nadmorska. Sama wioska nie jest szczególnie ujmująca, za to z Craster ścieżką wzdłuż morza w pół godziny można dojść do zamku Dunstanburgh. Przed wioską jest płatny parking na którym należy się zatrzymać.

 

Z Craster poszliśmy spacerkiem w kierunku zamku, akurat w ostatnim czasie pogoda była kiepska, ciągle padało więc pastwiska były rozmoknięte. Łatwo nie było ale po pół godziny doszliśmy pod bramę.
Zamek Dunstanburgh to XIV-wieczna forteca zbudowana przez hrabiego Thomasa z Lancaster wykorzystując naturalne walory obronne terenu i istniejąca fortyfikacje z epoki żelaza. Zamek miał być schronieniem w razie pogorszenia stosunków z panującym wówczas królem. Służył także jako świadectwo bogactwa i wpływów hrabiego który prawdopodobnie odwiedził swój nowy zamek tylko raz, zanim został schwytany w bitwie z siłami królewskimi pod Boroughbridge a później stracony.

Położenie zamku sprawia że jest to jedna z najbardziej romantycznych angielskich ruin. Wielu artystów; malarzy i poetów próbowało utrwalić ten zarazem piękny ale też lekko niepokojący krajobraz.

Zamek położony tuz nad brzegiem morza, sięgający klifu, w zimowy i deszczowy, mglisty dzień musi robić wrażenie. Nawet w pogodny dzień jest imponujący choć zostało z niego niewiele. Jeśli jesteście miłośnikami starych zamkowych ruin to za około 6  funtów możecie wejść na jego teren, choć wydaje mi się że znacznie bardziej ciekawie jest pozostać u jego podnóży w pobliżu klifów.

Zamek brał udział w kilku zbrojnych potyczkach, stał na straży granicy ze Szkocją a podczas Wojny Róż przechodził z rąk do rąk pomiędzy walczącymi frakcjami. Forteca nigdy nie odrodziła się po tych wojnach. Gdy szkocka granica stała się bardziej stabilna, militarna użyteczność zamku zmalała. Fortece sprzedano w 1604 roku i przez następne kilka stuleci znajdowała się w rękach rodziny Grey. Zamek coraz bardziej niszczał aż stał się ruiną położoną w dramatycznej scenerii. Wracając do Craster po obejrzeniu zamku, koniecznie wpadnijcie do sklepu który sprzedaje lokalnie wędzone ryby z których słynie wioska.

Na tym kończę naszą kolejną weekendową wycieczkę i zapraszam do śledzenia bloga niedługo kolejny wpis 🙂

Dodaj komentarz